"Wytrzymałość gwarantuje pełnie satysfakcji"

 

Po Leskowcu przyszedł czas na Babią Górę.

Dziewiątego października w naszej parafii została zorganizowana wycieczka dla młodzieży na Babią Górę. Organizatorami wycieczki byli ministranci i lektorzy służący w naszym kościele parafialnym. O godz. 7 rano zebraliśmy się pod domem parafialnym i wyjechaliśmy autokarem w kierunku Zawoi.

Po drodze zabraliśmy naszego Pana przewodnika Pawła Jezutka, który okazał się bardzo miłym i wesołym człowiekiem.

Około godziny 9 zaczęliśmy naszą podróż ku górze czerwonym szlakiem. Co jakiś czas robiliśmy krótkie przerwy na złapanie oddechu, a w wyższych partiach góry również na podziwianie widoków. Pierwszym dłuższym przystankiem była Sokolica położona 1367 m n.p.m, z której roztaczał się piękny widok na mocno przymglone Tatry. Po 15 minutach odpoczynku ruszyliśmy dalej w kierunku Kępy (1521 m n.p.m) bujnie obrośniętej kosodrzewiną. Po drodze na szczyt minęliśmy także Gówniak położony 1617 m n.p.m, po którym zostały już tylko 3 małe podejścia i w końcu koło 14.30 dotarliśmy na sam szczyt Babiej Góry zwany Diablakiem. Pan  przewodnik opowiedział nam legendę związaną z tą nazwą. Podobno kiedyś na szczycie Babiej Góry mieszkał diabeł, który był bardzo przystojny i bogaty. Ogłosił konkurs na żonę, jego żoną miała zostać ta kobieta, która przyniesie mu największy kamień. Wszystkie kobiety z okolicy przyniosły diabłu tak wielkie kamienie, że ten się wystraszył i uciekł, a kamienie na Babiej już zostały. Dlatego odwiedzając Babią Górę można zauważyć dookoła mnóstwo kamieni różniej wielkości.

Bo dojściu na szczyt chwilę odpoczęliśmy i zaczęliśmy schodzić na dół w kierunku schroniska. W schronisku każdy z nas napił się gorącej herbaty i odpoczął po ciężkiej wędrówce. Od schroniska została nam tylko godzina drogi na dół więc spokojnie zeszliśmy do autokaru i po zakupieniu pamiątek około godziny 17 ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa. Nieco zmęczeni ale z dużym bagażem wrażeń i z uśmiechami na ustach o godzinie 19 dojechaliśmy pod dom parafialny i rozeszliśmy się do domów z nadzieją na następne wyprawy… 

Joanna Mazgaj

 

 

>
Zdjęcia SN
Zdjęcia Gabrysi M.