Szczyrzyc, 27 października 2017 r.

ks. Witold Ostafiński

Kazanie do członków i sympatyków Rycerzy Kolumba

z okazji Mszy św. żałobnej za śp. ks. Marka Leśniaka.

 

Bochen wieczności

Śmierć jest nieunikniona. Bezlitosna. Nasze pokolenie próbowało przestać o niej mówić, myśleć, a nawet wyprzeć ją z pamięci. Nie udało się. I choć wielu wyparło ze swego życia Boga, to nie udało im się wyprzeć śmierci.

Św. Augustyn mówił w jednym ze swoich kazań: „Słuchaj ludzi mówiących o nowo narodzonym dziecku. Czy dożyje sędziwego wieku? Być może tak, być może nie? Czy dokona czegoś wielkiego? Być może tak, być może nie. Czy założy rodzinę i będzie miało dzieci? Może tak, może nie. Czy będzie szczęśliwe? Może tak, może nie. Czy będzie dobrym człowiekiem? Może tak, może nie. Dlaczego nikt nie pyta: czy ono umrze?” 

Dziś to pytanie jest zbędne. Marek nie żyje. Odszedł.

Kim był i czego dokonał? Był dobrym człowiekiem, dobrym chrześcijaninem, kapłanem o wielkim sercu, kolegą, przyjacielem….. był!

Sprawując tę Eucharystię dziękujemy więc Bogu za  dar jego życia, za wszelkie dobro, które uczynił dla Boga i dla nas. Dziękujemy za dobro uczynione dla bliźnich i prosimy, by dobry Bóg otworzył mu bramy nieba, obdarzył szczęściem wiecznym.

Dla nas ks. Marek jest ŚWIĘTEJ PAMIĘCI - DOBREJ PAMIĘCI. Żyje w naszych wspomnieniach. Śmierć nie niszczy wspomnień. Ona jeszcze je wzmacnia.

Na grobie ojca, matki, znajomych wspominamy to, co oni uczynili dla nas, co mówili, jakbyśmy ich chcieli zatrzymać przy sobie. Chcemy ich odwiedzać, rozmawiać z nimi, tak jak wtedy gdy żyli. Zmarli nie żyją i jednocześnie żyją. Pozostajemy z nimi w kontakcie i dialogujemy z nimi. Jest to dialog wiary. Wiara w zmartwychwstanie pociesza, że znowu się spotkamy w Domu Ojca: „Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli”. Nie ma powodu do smutku – Pan zmartwychwstał i my zmartwychwstaniemy.

Udaj się do moich braci i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego” (J 20, 17).

Życie ziemskie to relacje z ludźmi, braćmi siostrami. Życie wieczne to relacja z Bogiem. Żywy kontakt z Ojcem Niebieskim.

Śmierć nie jest wiecznym snem, ale wiecznym przebudzeniem. Ojcowie Kościoła mówili, że życie na ziemi jest snem, śmierć zaś przebudzeniem.

         Jezus mówił do apostołów: „Pożyteczne jest da was moje odejście” (J 16, 7).

Czy śmierć może być pożyteczna? Tak, potrzebna jest by wejść do „Bożego odpoczynku” (Hebr 4, 11). Śmierć może być przyjaciółką – siostrą jak mówi św. Franciszek, bo ona zatrzymuje pęd życia, w niej mija zmęczenie światem, jego troskami, daje odpoczynek w Bogu, daje prawdziwy pokój, uwalnia od grzechu. Pozwala cudownie odpocząć i powstać by uwolnionym sercem wielbić Boga.

Marek odszedł w „krainę światłości”, przeszedł do „cichej większości”.

Jak żyć by dobrze umrzeć?

Przygotować się do dobrej śmierci – to sztuka. Od Ojca i Matki uczymy się nie tylko jak żyć, ale i jak umierać. Jest wiele publikacji statystycznych o śmierci, ale nie ma o tym jak umierać, jak umrzeć? Trzeba czytać książki, prasę, ale i wieczność.

„Pięć rzeczy, których ludzie najbardziej żałowali, stojąc w obliczu śmierci:

Po pierwsze żałowali, że nie mieli dość odwagi, by być w pełni sobą, a nie tak, jak oczekiwali tego inni.

Po drugie żałowali, że pracowali tak dużo i ciężko.

Po trzecie, że nie mieli odwagi wyrażać swoich uczuć.

Po czwarte, że nie pozostawali w kontakcie ze znajomymi,

a po piąte, że nie pozwolili sobie być szczęśliwymi."

Zazwyczaj kochamy za mało, za późno….. szkoda!

Śmierć to nie tylko koniec życia. Śmierć to pytanie o Boga. O wieczne szczęście. To pytanie o to czy ja zobaczę Boga?

Spokojnie umiera ten, kto oddał swe życie Bogu, kto wie, od kogo je otrzymał, dla kogo żył, komu je poświęcił. Spokojny jest ten, kto wie, że wraca do Boga, który na niego czeka. Boi się ten, kto zapominał o Bogu w swoim życiu.

Marek poszedł po nagrodę do Pana. Pozostawiła po sobie trwały ślad. Odszedł tak jak żył – cicho i szybko.

„Dobro, które posiadasz, zbierze śmierć; dobro które czynisz, zwraca się” mówił św. Augustyn.

Kto całość życia zajmował się Panem Bogiem, może wierzyć, że teraz Bóg dobrze zajął się nim.

„(…) Jak żyć, by przeżyć godnie odrobinę Wrogiego czasu.

Jak żyć, by nie złamać Twego imienia – Ja, celnik, który kiedyś Będę Cię błagał o kromkę wieczności Jak o kromkę chleba pytał Roman Brandstaetter.

„Kto spożywa Ciało moje i krew moja pije ma życie wieczne” (J 6, 54) – śp. ks. Marek całe życie pracował dla Boga, służył, ufał, modlił się, sprawował Eucharystię by on sam i inni mogli spożywać Ciało Pańskie.

Czy musimy błagać o kromkę wieczności dla niego?

My wierzymy, że on dostanie bochen chleba…